Słowo na niedzielę

07.08.2022 r. XIX Niedziela Zwwykła


Liturgia Słowa:

 

Mdr 18, 6-9 , Ps 33 (32), 1 i 12. 18-19. 20 i 22, Hbr 11, 1-2. 8-19 - dłuższe

 

Łk 12, 35-40 - krótsza


Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza

Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Niech będą przepasane biodra wasze i zapalone pochodnie. A wy bądźcie podobni do ludzi oczekujących swego pana, kiedy z uczty weselnej powróci, aby mu zaraz otworzyć, gdy nadejdzie i zakołacze. Szczęśliwi owi słudzy, których pan zastanie czuwających, gdy nadejdzie. Zaprawdę, powiadam wam: Przepasze się i każe im zasiąść do stołu, a obchodząc, będzie im usługiwał. Czy o drugiej, czy o trzeciej straży przyjdzie, szczęśliwi oni, gdy ich tak zastanie.
A to rozumiejcie, że gdyby gospodarz wiedział, o której godzinie przyjść ma złodziej, nie pozwoliłby włamać się do swego domu. Wy też bądźcie gotowi, gdyż o godzinie, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie».

 

 

Komentarz

 

 

„Nie bój się, mała trzódko”

Już w pierwszym zdaniu dzisiejszej Ewangelii otrzymujemy słowa, od których powinny stopnieć nasze serca: Nie bój się, mała trzódko! To rzeczywiście słowa pełne czułości, bardzo bezpośrednie i serdeczne. A po nich następuje wspaniała obietnica, która powinna głęboko nas uwalniać: Spodobało się waszemu Ojcu dać wam królestwo. Mała trzódka – to opis naszej aktualnej sytuacji. Jesteśmy bezbronni i zagubieni, bardzo potrzebujemy pomocy, potrzebujemy pasterza. Obietnica królestwa to opis tego, co stanie się w przyszłości. Zagubione owce staną się właścicielami królestwa, właścicielami nieba, zasiadającymi na tronie wraz z wszechmogącym Bogiem. Taka rewolucja w naszym statusie dokonać się może tylko w woli Bożej. Sami nie jesteśmy w stanie przenieść się z poziomu okruchów zagubionych w kosmosie na poziom istot niebiańskich, królujących wraz z Bogiem. Dlatego to musi być dar. Oto czuły i serdeczny Bóg, wypowiadający piękne słowa: Nie bój się, mała trzódko, będący jednocześnie wszechmocnym Panem kosmosu, gotowy jest podzielić się z nami swoim królestwem. To paradoks, który kontemplować można tylko na kolanach.